Prawdziwa walka klas trwa w szkole. Tam właśnie, to wszystkim znana prawda, starsze roczniki uciskają młodsze. Albo popchną kogoś na korytarzu i spojrzą z politowaniem, albo przydomek jakiś nadadzą dziwny. Ostatnio modna jest "gimbaza". Internet twierdzi, że to stan umysłu młodych ludzi, którzy kroczą po ścieżkach wydeptanych przez poprzedników. Do tego trollują w sieci, na niczym się nie znają i ogólnie śmietnik robią w tej przecież nieskazitelnie czystej wirtualnej przestrzeni. Pojechaliśmy więc do gimnazjum...
Wyjątkowe to było spotkanie. Prof. Jan Hanasz (rocznik 1934) i uczniowie (rocznik 1998). Język takiej lekcji musi pasować do czasów, w jakich się gimnazjaliści się wychowali. Po drugie, trzeba wyzbyć się wszelkich pretensji o niewiedzę i z autorytatywnego piedestału zejść na ziemię.
Prof. Jan Hanasz o wyborach z 1985 r., do których bojkotowania nakłaniał ówczesne polskie społeczeństwo: "Nie można było wybierać spośród wielu różnych kandydatów. Tak naprawdę głosowało się na polityków reprezentujących jedną opcję. Kiedy jest się w takiej sytuacji, trzeba zaprotestować."
Dlaczego historia kojarzy nam się z kurzem, starością i nudą? Bo zazwyczaj rozmawiamy o niej poważnie, zbyt poważnie
Pamiątkowe zdjęcie. Po lewej Marcin Gładych, reżyser "Hakerów wolności". Animator regionalnej kultury i laureat wielu nagród nakłaniał uczniów do tworzenia własnych filmów. Przekonywał, że nie jest to tak skomplikowane jak może się wydawać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz